Urodziłam się w Gdańsku w roku 1947. W tamtym czasie miasto było bardzo zniszczone po działaniach wojennych. Mieszkaliśmy na tak zwanych peryferiach miasta. Moja ulica Kmieca usytuowana była na skraju lasu pomiędzy Oliwą a Wrzeszczem. Nie było tu wielu sklepów, jedynie prywatna piekarnia i sklep spożywczy nazywany mleczarnią na ul. Fornalskiej (dzisiaj Hubala). Mięso można było kupić na ul. Chrzanowskiego u Pana Cyrsona, który później przeniósł się na ul. Polanki, tuż za zwalonym mostem. Pod koniec lat 50. na ul. Gomółki powstał sklep warzywniczy należący do Pana Rutkowskiego. Aby zakupić buty czy coś do ubrania, trzeba było jechać tramwajem trzy przystanki do Domu Towarowego PDT we Wrzeszczu. Mówiliśmy, że jedziemy na zakupy do miasta. To były czasy, gdy uczęszczałam do przedszkola przy zajezdni tramwajowej. Na placu pomiędzy ul. Chopina a Modzelewskiego (dziś Sychty), stał kościółek zwany baraczkiem. Tu do pierwszej komunii świętej przystępowali moi bracia. Rodzice byli nauczycielami w Szkole Podstawowej nr 27 na Srebrnikach.
W tamtych latach (1948-1954) w dzielnicy odbywały się imprezy kulturalne na ul. Słowackiego w hali Spójni. Przyjeżdżali artyści z Teatru Wielkiego w Warszawie z przedstawieniem operetki „Wesoła Wdówka”. Mój tata prowadził tam bufet i zabierał mnie i siostrę na te przedstawienia. Od dziecka więc miałam styczność z muzyką klasyczną. Bardziej rozrywkowy charakter muzyki poznawałam u nas w domu. Trzej starsi bracia umieli już grać na kilku instrumentach (fortepian, gitara, perkusja) i jako kilkunastoletni chłopcy grali na sobotnich wieczorkach tanecznych organizowanych w sali kinowej przy zajezdni tramwajowej. W domu też pełno było ich muzyki.
Do pierwszej klasy poszłam tam, gdzie rodzice uczyli, czyli do Szkoły Podstawowej nr 27 na ul. Srebrniki. To była najbliższa szkoła, ale nowa była już w budowie. Powstała Szkoła nr 44 na ul. Nowotki, do której poszłam od drugiej klasy. Dzielnica bardzo się rozrosła, powstały nowe bloki zbudowane dla stoczniowców, nowe ulice, nowe sklepy, mnóstwo dzieciaków. Rodzice również tutaj podjęli się nauczania w tym nowym budynku szkolnym. W drugim skrzydle mieściło się IX Liceum Ogólnokształcące. Mieszkańcy domków stojących powyżej nowego osiedla, idąc do nowych sklepów mówili, że idą do bloków. Później miejsce to nazwano kwadratem. Tam na wolnym placu po kościele-baraczku często ustawiano karuzelę. Nowy kościół funkcjonował już przy ul. Gomółki. Oprócz bloków stoczniowych, pobudowano przy Alei Wojska Polskiego osiedle nauczycielskie, a na ul. Chrzanowskiego szeregowce dla pracowników Politechniki Gdańskiej.
Po ukończeniu podstawówki uczęszczałam do III Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Topolowej. Codziennie przechodziłam wzdłuż muru koszar przy ul. Chrzanowskiego. Po drugiej stronie jezdni był staw – taki zbiornik retencyjny, gdzie w zimie można było jeździć na łyżwach, a w lecie niektórzy mieszkańcy ul. Reymonta korzystali z pływania w jakiejś małej łódce. Zimy były bardzo srogie i śnieżne. Jednego roku napadało tyle śniegu, że żołnierze musieli wyciąć w nim tunel, aby można było przejść do ulicy Słowackiego.
W tamtym czasie nasza dzielnica należała do Wrzeszcza. Dopiero w latach 90. Miasto Gdańsk wyodrębniło kilka dzielnic, które historycznie były znane od wielu stuleci. Pierwsze informacje o Strzyży można znaleźć w publikacjach historyków zgłębiających ten temat już od roku 1188. Nazwa Strzyża pochodzi od niewielkiego od niewielkiego potoku płynącego w pobliżu, ma on zaledwie 12 kilometrów długości, ale był bardzo intensywnie wykorzystywany przez usytuowanie przy nim wielu młynów.
Obecnie Strzyża jest jedną z najmniejszych, ale gęsto zaludnionych gdańskich dzielnic. Na skrzyżowaniu ul. Wojska Polskiego i ul. Grunwaldzkiej znajduje się pomnik i Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego, a na skrzyżowaniu ul. Wojska Polskiego i ul. Chopina jest plac z pomnikiem generała Stanisława Maczka.
W dzielnicy znajduje się IX Liceum Ogólnokształcące oraz Państwowe Szkoły Budownictwa. Nie ma szkoły podstawowej i nasze dzieci muszą chodzić do pobliskich szkół nr 27, 39 oraz 70. Nie posiadamy również kawiarni, restauracji a nawet kina. Po wszystkie rozrywki musimy jeździć do innych dzielnic. Możemy się jednak pochwalić Kompleksem Sportowym przy ul. Grunwaldzkiej, gdzie między innymi jest stadion lekkoatletyczny oraz do rugby i piłki nożnej. Dzielnica jest dobrze skomunikowana z Centrum i innymi dzielnicami. Mamy kilka linii tramwajowych, a także przystanek kolei metropolitalnej.
Rada Dzielnicy Strzyża powstała w roku 1999,a jej pierwszym Przewodniczącym Zarządu był Mirosław Zdanowicz, późniejszy Radny Miasta. Moja rola w Radzie Dzielnicy rozpoczęła się od 2003 roku. Postanowiłam część mojego czasu prywatnego na emeryturze poświęcić sprawom społecznym. Dziś jest to już piąta kadencja mojego uczestnictwa w wielu sprawach dotyczących dzielnicy. Dzięki Radnemu Mirosławowi Zdanowiczowi powstał na Strzyży przy ulicy Kisielewskiego Dom Dziennego pobytu dla ludzi starszych. Było to możliwe po założeniu Stowarzyszenia „Klub Przyjaciół Strzyży”, gdzie udzielam się w Zarządzie. Seniorzy przychodzą tu każdego dnia lub są przywożeni samochodem. Mają tu obiad, zajęcia terapeutyczne i różne rozrywki.
Tak długo, jak ja jestem w radzie, naszym Przewodniczącym Zarządu jest Andrzej Witkiewicz. Jest to człowiek bardzo uczciwy i serdecznie oddany sprawom dzielnicy. Wiem, że nieraz bardzo denerwował urzędników miejskich, chcąc skutecznie załatwić różne sprawy dotyczące dzielnicy. Mieszkańcy cenią jego działanie, bo widzą efekty tych starań.
W dzielnicy mieliśmy poważne remonty ulic połączone z budową kanalizacji deszczowej i brukowaniem nawierzchni, elektryfikacją ciemnych ulic, budową placów zabaw i siłowni dla mieszkańców. Od kilku lat zajmuję się organizowaniem koncertów plenerowych na Placu Generała Maczka. W tym roku odbyły się cztery. Za każdym razem przyciągają sporą grupę słuchaczy, którzy żywo w nich uczestniczą.
W roku 2018 zostałam poproszona o kandydowanie do Rady Miasta. Wspierałam ś. p. Prezydenta Pawła Adamowicza, po czym wstąpiłam do Stowarzyszenia „Wszystko dla Gdańska”. Tutaj odnalazłam wielu młodych ludzi myślących podobnie jak ja i zdeterminowanych do działania na rzecz miasta i jego mieszkańców. Zostałam obdarzona zaufaniem i wybrano mnie do Rady Programowej Stowarzyszenia.
Pomimo starszego wieku uczestniczę w spotkaniach i wynoszę z tego wielką radość i zadowolenie. Dopóki starczy mi sił, chcę być ludźmi i wspierać ich działania.
You must be logged in to post a comment.